Rodzina powodzian udzieliła wywiadu telewizji o braku obiecanej pomocy finansowej państwa i tliła się w nich nadzieja, że to coś pomoże. Ale bardzo szybko ta nadzieja osłabła, gdy w sferze publicznej grzane były zupełnie inne tematy. Małżeństwo wyszło przybite na podwórko, a tam… ktoś do nich machał. Okazało się, że to Rafał Trzaskowski, z ciepłym uśmiechem, niczym Daddy, Daddy Cool, uścisnął ich dłonie, a w nich znowu zaczynała się tlić nadzieja.
- To co - rzekł serdecznie - pakujcie rzeczy i do konteneru?
Ale… ale jak to do konteneru - powiedział mąż zszokowany propozycją.
- No nie płacicie za prąd, za śmieci, nie spłacacie rat kredytu, nie ubezpieczyliście się, to nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, do konteneru i po krzyku - odpowiedział Trzaskowski z nieustanną serdecznością.
- Ale proszę pana, to nasze całe życie… Ja… - wyrzucił z siebie drżącym głosem mężczyzna.
- Słuchaj, ja wiem jak to jest, nie raz w Warszawie przenosiłem do konteneru zalegających z czynszem w komunalnych, a i na bruk się zdarzało - to mówiąc Trzaskowski położył rękę na ramieniu mężczyzny i kontynuował - będzie dobrze, wierzę w was, trochę pokiblujecie w kontenerze, ale dzięki przedsiębiorczości szybko się odbijecie i jeszcze dwa razy większy domek sobie postawicie! Tylko trzeba zdecydować się na ten krok. To jak? To pakujemy rzeczy i do konteneru, prawda? - wypowiadając te słowa emanował tak ogromną daddy energy, że mężczyzna cały zmiękł, poczuł ciepło w sercu i się zgodził. Jego żona jednak wpadła we wściekłość - Do jakiego konteneru?! A gdzie obiecana pomoc państwa?! Czy to państwo w ogóle istnieje? Zostawiło nas samych sobie!
Trzaskowski zaskoczony był, że jego daddy energy nie podziałało na kobietę i wtedy z nieba sfrunął on - Sigma Chad Sikorski. Na głowie miał kapelusz z szerokim rondem, a w ustach żuł słomkę.
Mówiłem Trzaskuś, że twoje metody nie wystarczą na te czasy - rzucił do Rafała z szelmowskim uśmieszkiem, po czym zwrócił się do kobiety - a cóż to pani przed chwilą mówiła? Gdzie pomoc państwa? Państwo mnie zostawiło? Państwo obiecało? Coś dziwnie znajomo brzmią mi te słowa.
Sigma Sikorski wyskoczył nagle w stronę kobiety niczym drapieżny kot, a w powietrzu poruszał się tak, jakby mięśnie jego ciała zsynchronizowane były z powiewem wiatru. Wleciał kopniakiem w brzuch kobiety tak, że poleciała na drzwi, a one wypadły z zawiasów. Trzaskowski się uśmiechnął i pomyślał z uznaniem - zaiste prawdziwy Sigma.
- Co pan robi?! Nieee - krzyczał przerażony mężczyzna, ale Sigma Chadosław nic sobie z tego nie robił, a szelmowski uśmiech nie schodził z jego twarzy. W tym momencie kobieta się podniosła i zaczęła złorzeczyć… w jakimś azjatyckim języku.
Radek podszedł do niej, ściągnął jej maskę, a pod spodem była twarz azjatki.
- Tak jak myślałem - rzucił -To nie pana żona, tylko podstawiona agentka Korei Północnej, która zatruła pana komunistyczną propagandą, że państwo ma pomagać, że ma być opiekuńcze i dlatego się pan nie ubezpieczył na wypadek powodzi!
- Ale… ale ja się ubezpieczyłem, tylko firma ubezpie… - protestował mężczyzna
- Dość tego marudzenia - odezwał się Trzaskowski i znowu położył mężczyźnie rękę na ramieniu emanując potężną daddy energy - pora wziąć się w garść i przejąć kontrolę nad własnym życiem. Zobaczysz, w trymiga się odkujesz. Wierzę w ciebie. Obaj wierzymy.
Daddy Trzaskowski i Sigma Sikorski spotkali się wzrokiem i kiwnęli na siebie z uznaniem głową. Są rywalami, ale wiedzą, że godnymi siebie. To będzie wspaniała kampania.